Kilka miesięcy temu (wrzesień 2021 roku) obudziło się we mnie coś, co zapewne drzemało od dawna ukryte gdzieś w zakamarkach mojej duszy. Pojawiło się nagle i zupełnie niespodziewanie. Nie było żadnego impulsu zewnętrznego, który owe coś mógł zbudzić. Cóż to się zbudziło i jak to nazwać? Nie wiem… Nie była to chęć tworzenia – to przecież znane mi już od lat. Ciągle cos tworzę, tyle tylko, że na papierze. Ostatnie prawie dwie dekady pochłonęła mi genealogia, zarówno ta typowo rodzinna dociekająca bytu moich atentatów, jak i ta bardziej rozległa z nimi nie związana. Był to czas tworzenia opracowań, sag rodzinnych, tablic genealogicznych, etc. etc. Chociaż bez dwóch zdań był to proces twórczy, to jednak nie odzwierciedlał mojej duszy, myśli, snów, wizji, a jedynie nabytą wiedzę i suche fakty… Już od dziecka miałem jakieś bliżej nieokreślone zapędy artystyczne, którym nieraz udało się dać upust...
W latach młodzieńczych moje artystyczne zapędy wygasły na długie lata, ustępując miejsca innym mniej twórczym, acz równie ciekawym dziedzinom. Nieoczekiwanie powróciły z siłą wodospadu we wrześniu zeszłego roku. Od tamtej pory w zasadzie pochłonęły mnie całkowicie. Z każdym kolejnym dniem poznawałem pojęcia i dziedziny wcześniej będące jedynie pustymi terminami: STAMPERIA, DECOUPAGE, QUILLING…
PIERWSZE KROKI...
Pierwsze kroki jak to zwykle bywa, nieśmiałe, a dziełka mało skomplikowane – jakiś kawałek sklejki, trochę kleju i papier ryżowy. Samo przyklejanie papieru nie dawało mi jednak zbyt dużej satysfakcji. Pojawiły się eksperymenty z żywicą epoksydową i detalami jakie można z niej tworzyć przy użyciu odpowiednich form. Odkrywam także dobrodziejstwa wosków akrylowych, past strukturalnych, lakierów. W moich, nazwijmy to dziełkach, pojawia się element przestrzenny, wielobarwność i cieniowanie. Tak powstają pierwsze i nienazwane do dzisiaj prace…
Najwięcej radości sprawił mi obrazek "Ptaki na gałęzi" - to była pierwsza moja praca, w której wykorzystałem żywicę epoksydową i woski akrylowe. Na sklejce formatu A4 pojawił się papier ryżowy z motywem ptaków siedzących na gałęzi. Epoksydowy odlew wydawał się do nich idealnie pasować... Ptaki musiały jednak nabrać barwy - malowanie pędzelkiem każdego detalu przerastało wówczas moją cierpliwość. Każdy z nich przez chwile przypominał kruka, gawrona, wronę lub inne czarne ptaszydło, ponieważ początkowo zyskały taką właśnie barwę. Było to konieczne do zastosowania wosków akrylowych, które nadały ptakom przeróżnych barw i odcieni...
Jakiś czas później pojawia się chęć namalowania czegoś. Chęć to jednak nie wszystko… Oprócz niej potrzebny jest jeszcze talent, a tego jeszcze jakoś w sobie nie odkryłem. Z pomocą przyszły nazwijmy je trywialnie kolorowanki. Niby namalowałem je sam, ale wzorując się na czymś, co już istniało. W płaskie obrazy udało mi się jednak wpleść trochę przestrzeni. Tak powstały nieco wzbogacone, pierwsze moje prace wykorzystujące farby akrylowe i nie tylko…
Chociaż zbyt religijny nie jestem pewnego dnia postanowiłem potworzyć świętości. Pierwsze ikonki powstały już na początku mojej nazwijmy to artystycznej ścieżki. Były to zwykłe wyklejanki na sklejce…
Powstało ich znacznie więcej, ale sporo trafiło do ludzi, którzy uznali je za godne zawieszenia w swoich domach. Z czasem zaczęły powstawać bardziej skomplikowane ikony, łączące ze sobą różne techniki. Tego rodzaju ikon powstało kilkanaście i tak jak ich poprzedniczki w większości trafiły do rodziny i znajomych.
STYLIZOWANE NOTESY, BRULIONY...
Początki mojej nowej pasji to także tworzenie ozdobnych notesów. Jako człek z natury leniwy nie tworzyłem takiego notesu od podstaw, tylko wykorzystywałem zwyczajny dostępny wszędzie gotowiec formatu A4 lub A5, w kratkę, linię lub gładki o zróżnicowanej ilości stron. Twórczy zamysł polegał na stworzeniu nowej okładki…
Na pierwszy ogień poszedł dawno temu zapisany już jeden z pierwszych moich genealogicznych notatników. To opasłe od wiedzy tomisko zamiast mocno sfatygowanej beznamiętnej okładki zyskało nową, dosyć ciekawą oprawę. Zamysłem było stworzenie stylizowanej księgi oprawnej w skórę, z motywami nawiązującymi do drzewa, korzeni, przodków. W centralnym punkcie okładki pojawił się mój dziadek ojczysty Stanisław w mundurze carskiej armii. W centralnej części awersu i rewersu elementy mogące uchodzić za drzewo (deseczki) i rozciągnięte na nich liczne gałązki na zakończeniu których drobniutkie klejnociki…
Poniżej kilka przykładów notesów A5:
Czasami udało się stworzyć notes, który oprócz nowej okładki zyskał coś jeszcze…
Nowe komentarze
Witam, u mnie podobnie, tj babcia Marianna Chodkiewicz ( ur 1905 r.), była jedyną córka Onufrego Chodkiewicza - mieszkała w Trokach na Litwie :) I niewiele wiecej wiem.. niestety
Dzień dobry, moja mama posiadała nazwisko panieńskie Chodkiewicz. Moja rodzina po wojnie została ewakuowana do Polski z Białorusi. Posiadam kilka starych dokumentów, których nie do końca rozumiem.
Witam Pana, w 2015r. opublikowal Pan tekst nt. Ludwika Jozefa Adama Korwim Krasinskiego z Krasnego. Jego dziadkiem? byl wlasciciel Klic i Modly hr. Jozef Krasinski. Czy Pan wie jak nabyl Klice?
Wsrod nazwisk obcych zauwazylem Hoffmann. Moj prapradziadek Wenzel Wiaczeslaw Waclaw Hoffmann przybyl na Kresy Wschodnie Rzeczypospolitej Polskiej pod zaborem Austrii z Berlina w Prusach Zachodnich.